piątek, 6 stycznia 2012

126.

Było wylegiwanie się na łóżku, wspólne oglądanie telewizji.
Była kawa przyrządzona przez Ukochanego. A także "poważna" rozmowa z Teściową o Naszej przyszłości - hmm ... nie bardzo chce mi się wierzyć w te jej zapewnienia. Chodzi o Nasze mieszkanie po ślubie.
Ale to temat rzeka, na osobną notkę.
Był spacer. I wcale nie przeszkadzał Nam padający deszcz, niesamowicie wiejący wiatr i ten przejmujący chłód. Czapka, komin, rękawiczki i w drogę ;)
Po drodze zahaczyliśmy o ulubioną pizzerię. Po powrocie do domu gorąca herbatka i ciąg dalszy wspólnego leżakowania. Dodatkowo moje szlochy. Takie o, głównie z tej cholernej bezsilności dotyczącej pracy, a raczej jej braku. Popłakałam sobie i mi ulżyło. Na szczęście.  


Mimo wszystko to był naprawdę cudowny dzień. Więcej takich p-o-p-r-o-s-z-ę !

10 komentarzy:

  1. Notka prawie taka jakbym sama ją napisała parę miesięcy wstecz.
    Też nie miałam pracy, nie mogłam jej znaleźć. Płakałam, właśnie z bezsilności, z poczucia beznadziejności, z tej niemocy... popłakałam M. przytulał i tlumaczył że wszystko będzie dobrze.
    Pracę mam. Nie lubię jej.Wykańczam się psychicznie i fizycznie ale jakoś mimo wszystko jest mi łatwiej bo coś robię bo zarabiam i Tobie też się uda ale życzę żebyś pracę znalazła lepszą !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. taki spacer może czasem orzeźwić a z odpowiednią osobą to nawet wiatr nie straszny:) śliczny lakier do paznokci:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też ostatnio miałam takie płaczliwe dni, zbierało się, zbierało, a potem beczałam wieczorami...moja przyjaciółka z rodzinnego miasta kilka dni temu wysłała mi sms, że dali jej wypowiedzenie. Jest po rozwodzie, fakt, mieszka z rodzicami i babcią, ale gniecie się z synkiem w malutkim pokoiku i wiadome, że rodzice jej pomogą, że zasiłek jej przysługuje, ale wiemy jakie to są pieniądze. Powiedzieli jej, ze jej dziecko za dużo choruje. A pracuje tam ponad 7 lat, no to halo?! Wszędzie ciężko z pracą :(( ale wierzę, że im bliżej wiosny to się w końcu coś ruszy! Pizza...ja się z mężnym od miesiąca wybieram i dojść nie możemy :-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawie tak jak u nas :) Ważne, że udany dzień!
    A praca w końcu się znajdzie.

    I czekam na opowieści o tym Waszym mieszkaniu, bo zastanawiam się o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczny kolor lakieru!
    Ciężka sprawa z pracą u nas w kraju, to prawda. Cały rok 2010 zszedł mi na szukaniu czegoś sensownego, potem machnęłam ręką, bo nerwy miałam w strzępach. W tej chwili pracuję w domu, na umowę zlecenie, kokosów z tego nie ma, ale że Mąż jeszcze pracuje, to jakoś dajemy radę, choć lekko nie jest... Ta niemoc jest właśnie najgorsza, człowiek chce, ma dwie ręce do pracy i wielkie chęci, a tu nic.
    Kochana, nie załamuj się, jeszcze wszystko będzie dobrze, zobaczysz:*

    OdpowiedzUsuń
  6. mnie też najbardziej z notki zaciekawilo mieszkanie po slubie:) dziel sie z nami szybciutko co i jak :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ma to jak udany dzień z ukochanym :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaki ładny kolor paznokci!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze, po przeczytaniu tego wpisu naszła mnie ochota na spacer. Więc nie pozostało mi nic innego jak czekać do czwartku na ukochanego i w drogę. ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze, że Ci ulżyło. Czasem łzy naparwde oczyszczają duszę, są takim kojącym balsamem... tak samo jak ramię ukochanego. Dziś sama się o tym przekonałam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję i zapraszam ponownie ;**