Przypomniało mi się jak to było wcześniej, kilkanaście lat temu ...
Zawsze w Boże Ciało mama ubierała mnie w białą sukienkę (lub w strój krakowski), na głowie miałam piękny biały wianek a na szyi wisiał solidny koszyczek, w którym było mnóstwo kolorowych kwiatów.
Kwiaty zawsze dzień wcześniej zrywałam u babci albo u sąsiadek.
I co roku obowiązkowo razem z mamą i siostrą chodziłyśmy na te uroczystości.
Bez względu na deszcz, wiatr czy upał. Szłyśmy i nic nam nie przeszkadzało.
A sypanie kwiatów sprawiało mi ogromną radość ;-)
Dziś jest zupełnie inaczej ...
Ale biała sukienka i strój krakowianki czeka na moją córeczkę ;-)
Mam nadzieję, że za kilka lat będę mogła iść na taką procesję trzymając mocno za rękę córeczkę i męża ...
Wszystkiego najlepszego dla wszystkich tatusiów -
a w szczególności oczywiście dla mojego ;*
Ja też zawsze sypałam kwiatki ale nie w stroju krakowianki a w jakiejś ładnej jasnej kiecuni:)
OdpowiedzUsuńFajnie ze chcesz podtrzymywać tradycje z przed lat..życzę wam z T w przyszłości pięknej córeczki która założy te stroje:)
OdpowiedzUsuńSama zawsze na tą uroczystość miałam założoną najlepszą sukienkę jaką miałam. Boże ciało to bardzo fajnie i radosne święto;)
OdpowiedzUsuńA mnie jakiś czas temu Boże Ciało.. nie wiem jak to nazwać. Spowodowało pewien kryzys. Owszem, wierzę, ale samo święto to pic na wodę, fotomontaż. Zalatuje kanibalizmem, ogłupianiem ludzi, którzy muszą mieć namacalny znak, bo nie potrafią uwierzyć, nie widząc niczego. To trudno wyjaśnić. Ale pewnie swoje dziecko kiedyś przystroję w koszyczek lub dzwonki i pójdzie chwalić Pana. Niekoniecznie w postaci opłatka, ale Boga.
OdpowiedzUsuńCytrynowa : ja jak wyrosłam ze stroju krakowianki to też przerzuciłam się na jasną sukenieczkę ;-)
OdpowiedzUsuńTynka : oj ... dziękuję ;-)
CzarnaKobietka : zgadzam się ;-)
Angel : każdy ma inne zdanie na ten temat i oczywiście żadnego zdania nie neguję.
Dla mnie to jest ważny czas i radosne święto.